Idziemy we dwoje - ja i matematyka
przez Grunwaldzki most
nad nami niebo, pod nami Odra,
przed nami życie w dowodzie nie wprost.
Wokół nas suną tajemnicze tłumy
permutacyj, podstawień, wytrząśnięte z ksiąg...
Do ucha szepcze filigranowej sumy,
że jest tajemnicza - jak noc
z październikowym księżycem,
co nad rzekę wypłynął w pełni
i czuję jak zamiast sumy
sam się rumienię.
A figlarne twierdzenia z numerkami na czole
chichoczą jak najęte...
I suma się zmienia w szereg nieskończony
z k od jeden do n-tej,
bo pod nogami się plącze na przekór
dowód z aksjomatem.
Pod mostem Odra, na moście wieczór
i ja - oczarowany Lilavati...