Raz dzieciaki się zebrały
Te ambitne czyli młode,
Więc czupurne i zuchwałe.
Chcą mieć w matmie nową modę!
Po co nam te kresy różne,
Algorytmy i nakazy,
Aksjomaty, normy próżne.
Chcemy wszelkie znieść zakazy!
Funkcja stała - niech maleje,
Gdy ma na to chęć,
Tangens pi pół postrach sieje,
Niech się równa pięć.
Zero w mianowniku?
To dopiero sęk, kabała,
Od dziś w żadnym zeszyciku
Nie zagrozi za to pała!
A pierwiastek z minus jeden?
Czemu nie ma sensu chcieć?
Albo sinus alfa równy siedem?
Wolno funkcji każdą wartość mieć!
Pierwiastkować sumę zakazano.
Zgoda, niech tak będzie.
Na podwórku, w nocy, rano
Lecz nie zawsze i nie wszędzie.
Gdy więc uczeń sprawdzian męczy,
Albo stoi przy tablicy,
Niech ten zakaz go nie dręczy
A wnet wszystko pięknie zliczy.
Zero dzieli zero, to jest to!
Równe 2, 3, 4, nawet sto.
Gdzie się kończą kreski dwie =
Wolno pisać, co się chce!
Wtem ktoś woła - głos mu znika
Widzę defekt tutaj mały,
Z naszych haseł to wynika:
Dwa plus zero - jeden cały.
I powstała konsternacja.
Co tu robić? Gdzie jest racja?
Niech odpowie wasza głowa,
Czy jest dobra matma nowa.